Najlepsze Smaki Lata

Odbyłem upragnioną podróż. Podróż, która miała mi zrehabilitować wszystkie spędzone lata w Polsce bez żadnego wyjazdu zagranicznego. Wróć, byłem w Pradze 3 razy i na tym koniec. Chciałem przeżyć coś co będę mógł wspominać latami. Odwiedzić te wszystkie miejsca, które wydają się być dla mnie najatrakcyjniejsze. Skosztować trochę życia zanim zacznie się ono naprawdę rozwijać. Jestem jeszcze młody. Nie mam dziewczyny, dzieci. Nic mnie nie blokowało w danym momencie, więc dlaczego miałbym nie spróbować. Słuchając znajomych o ich zagranicznych wycieczkach i nocach spędzonych w hotelach ****, miałem ogromny żal do rodziny, że nie stworzyła mi nigdy takiej możliwości. Postanowiłem więc wziąć sprawy w swoje ręce i ruszyć w Europę by także mieć co opowiadać. Spakowałem swój bagaż i ruszyłem w nieznane. Nie wiedziałem jak wygląda życie w innych krajach. Nie wiedziałem czego mam się spodziewać. Mój angielski stanął w miejscu 2 lata temu i wiele pozapominałem, była obawa jak się dogadam z ludźmi. Początkowo zapominałem najprostszych słów. Później już bywało lepiej. Stopień gramatyczny jednak leżał na łopatkach. Dogadać się dogadywałem. Jednak chyba nie chciałbym usłyszeć jak dokładnie brzmiało ułożone przeze mnie zdanie. Z biegiem czasu szło mi już dość dobrze. Tak szybko się przyzwyczaiłem, że nawet w myślach mówiłem sobie po angielsku. Nie obawiałem się tego czy coś mi się stanie po drodze, ani że się zgubię. Życie nauczyło mnie, że z każdej sytuacji da się wyjść jeśli się tylko tego chce. O jedzenie też nie miałem się co martwić. W zasadzie to nie miałem nawet kiedy jeść bo cały dzień łapałem stopa, albo siedziałem w aucie, a mój plecak w którym miałem jedzenie zazwyczaj był w bagażniku. Jadałem 2 posiłki dziennie. Rano chleb/bułki z szynką lub pasztetem na kolację to samo. Standardowe menu podróżnika. Pogoda trafiła się idealna. Codziennie powyżej 30 stopni. Pot ściekał co chwila z czoła, na stopach w okolicach kostek pojawiła się wysypka od nagrzanego asfaltu, na którym niestety musiałem stać czasami bardzo długo. Woda kończyła się strasznie szybko. Gdy stałem na jakimś odludziu nie było nawet gdzie napełnić butelki i umierałem z suszy. W każdym miejscu próbowałem lokalnych przysmaków. Nie było rzeczy, która by mi nie posmakowała. Jako, że jestem Tadek Niejadek była to dla mnie swego rodzaju lekcja. Udało mi się w pewnym sensie przezwyciężyć opór do nowych potraw w obawie, że może mi nie posmakować. Bywałem tak głodny, że zjadałem wszystko co miałem pod ręką. Gdy zatrzymywałem się na stacji benzynowej czym prędzej korzystałem z łazienki by się opłukać i umyć zęby bo niewiadomo kiedy będzie taka następna okazja. Strasznie przyzwyczaiłem się do swojego plecaka. Mogłem go nosić cały czas. Pokonywałem z nim dziesiątki kilometrów pieszo nie czując nawet, że mam go na sobie. Jak to jakieś kierowca powiedział. Noszę ze sobą swój dom. W zasadzie to prawda. Bo miałem wszystko co było mi potrzebne. Namiot, śpiwór, jaśka, karimatę, scyzoryk ze sztućcami, sznurek i klamerki do prania, laptopa, 2 ładowarki, 2 telefony, słuchawki, książkę, zeszyty, długopis, kubek, kawę, herbatę. Jedynej rzeczy której mi brakowało była to podpałka do grilla, na której mógłbym ugotować sobie wodę na poranną kawę.
Odwiedziłem wiele krajów. Nie byłem w żadnej stolicy. Baaa, mieszkam w Polsce 22 lata i nie widziałem nawet naszej stolicy i w sumie nie ciągnie mnie do tego by ją zobaczyć. Jedynie przejeżdżałem przez Ljublajnę i Wiedeń. Duże miasta mają to do siebie, ze ciężko z nich wyjechać. Więc nie warto było wjeżdżać i męczyć się później z powrotem na autostradę. Każdy kraj ma swój unikalny klimat. Węgrzy są najbardziej pomocnym narodem z jakim się spotkałem. Jedynym problemem była komunikacja. Ich język jest strasznie trudny. Ciężko jest cokolwiek wypowiedzieć a co dopiero zrozumieć. Ceny są porównywalne do tych w Polsce. Sam kraj wygląda jednak jakby czas zatrzymał się tam 20 lat temu. Ludzie jeżdżą kultowym Warburgiem i Ładą. W miastach brakuje śmietników, wszystko ląduje więc na ziemi, a sprzątać tego chyba niema kto.
Chorwaci są strasznie emocjonalni. Przypominają trochę naszych Polaków, ale trochę im jeszcze brakuje. Potrafią Ci zaproponować trawkę lub speeda, a gdy mówisz, że nie masz kasy odpalą Ci friko. Jednak nigdy nie wiadomo czy nie strzeli im coś do łba potem. Mają słabą głowę do picia. Przeważają u nich piwa smakowe. Częściej pijają wino, więc może dlatego łatwo ich upić. Chociaż ja się 2 litrami nie upiłem, no ale niema się co dziwić bo ciężko trenowałem do takiej formy.
Słoweńcy są za to bardzo wykształceni. Każdy praktycznie mówi biegle po angielsku. Są strasznie pokojowo nastawieni do wszystkich. Przestrzegają przepisów jak ognia. Gdy widzą znak ograniczenia do 50 to automatycznie zwalniają i nie ma szans by pojechał więcej. Kraj jest przepiękny. Na co 5 wzgórzu można zobaczyć zamek lub jakiś kościółek. Co rusz przejeżdża się przez górskie tunele. Sklepy, stacje, restauracje zamykane są najpóźniej o 23.  Niema co. Człowieka to się tam szanuje.
 Prawda jest jednak taka, że Kraje są piękne, ale gdy nie jesteś w jakimś regionie turystycznym to życie tutaj toczy się jak wszędzie indziej. Każdy narzeka na Polskę i warunki w jakich żyjemy, nie mówię tu o finansach. Drogi za granicą są tragiczne. Jeśli nie jedziesz autostradą to czujesz się jakbyś jechał po polu. Łata na łacie. Obrzygani menele śpiący pod płotami czyichś domów. Markotne sprzedawczyni w sklepach i typowi społecznicy w ochronach. Wyjechałem mając nadzieję znaleźć ten raj, o którym tyle się słyszy. Ten sam, który zaczyna się niby od razu za naszą granicą. Nie znalazłem go. Może gdybym stał z tabliczką Paradise City(a był taki plan) znalazł bym takie miejsce, w którym z od razu bym się zakochał. Nie udało się. Chcąc nie chcąc musiałem wrócić do Polski przed czasem by pozałatwiać swoje sprawy, które miały wyprowadzić moje życie chociaż trochę na prostą drogę. To co zobaczyłem w czasie tej podróży całkowicie mi wystarczy na jakiś czas. Zawiodłem się lekko. Liczyłem naprawdę na coś lepszego. Przejechałem teraz łącznie 2850km autostopem, zabrało mnie 22 kierowców, schudłem 5,3 kg, straciłem groszowe sprawy. Odwiedziłem Zakopane, Kraków, Komarno, Szekesfehervar, Balatonalmadi, Koper, Pula, Poreć, Maribor, Gliwice. Poznałem masę fantastycznych ludzi. Każdy był inny, każdy mnie czegoś nauczył. Sam w sobie też się zmieniłem. Zacząłem inaczej postrzegać pewne sprawy. Opaliłem się jak typowy polski robotnik. Nie miałem kiedy nawet iść na plażę bo ciągle coś. Można powiedzieć, że zamiast odpoczywać to byłem bardziej zabiegany niż przed wyjazdem. Brakowało mi kraju, brakowało mi moich znajomych. Męczyło mnie jednak po powrocie co chwilę pytanie: Jak było? Opowiadaj! Po to założyłem bloga by nie musieć wszystkiego mówić. Zdobyłem cenne życiowe doświadczenie. Teraz już wiem jak jest za granicą. Zobaczyłem jak wygląda życie. Mam porównanie co do Polski i tego właśnie oczekiwałem. Zawiodłem wiele osób swoim szybkim powrotem do Polkowic, zawiodłem w sumie siebie samego, bo podróż miała być dłuższa. Przynajmniej pokazałem swoim znajomym, że można czegoś dokonać mając naprawdę nie wiele. Nie chcę by uważano mnie za jakiegoś turbo kozaka, bo te niespełna 3tysiące km, które pokonałem jest w sumie niczym w porównaniu z tym co robią inni. Ja w dalszym ciągu jestem nowicjuszem, który szukał właściwego szlaku w życiu. Jednak nauczyłem się czegoś. Proponuję też niektórym by złapali się mocno za przyrodzenie i udowodnili może samemu sobie, że potrafią coś osiągnąć. Nie mówię o podróży stopem, są inne rzeczy. Ja mam do wykonania jeszcze jedną ważną misję. Muszę przezwyciężyć swój lęk wysokości i skoczyć na bungee. Teraz prostując swoje życie zamierzam napisać książkę. Tak kurde. Napiszę ją, skończę choćbym miał być posiadaczem jedynego egzemplarzu, ale zrobię to by udowodnić sobie, że mogę. Kurde może powinienem zmienić nazwę bloga na coś motywującego. Fuck.







Komentarze

  1. przywódco stada, powiem Ci że like! Niesamowite jest to, że wcześniej, tak jak opisujesz - nie byłeś nigdzie, a zebrałeś się na niemałą podróż jak na taki początek! Trzymam kciuki za następne i przy okazji jakąś naszą integrację pod namiotami w Krakowie :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty