We Could Be Everywhere

Dwie noce spędziłem samotnie na Campingu głównie czytając książkę i pływając w basenie. Miałem też sporo czasu na przemyślenia więc pomyślałem 'Po co Ty tu Krzychu kurde siedzisz?' Przecież lepiej jechać do miasta, do ludzi i pozwiedzać chociaż. No więc poszedłem rano 10km w jedną stronę do bankomatu. Wypłaciłem kasę i na drugi dzień się zawinąłem. Autobus miałem o 7 rano, a była godzina 17:30. Noo i co tu robić. Iść na plaże i czekać na zachód i wschód słońca czy znaleść dobrą miejscówkę na krótki sen. Wybrałem to drugie. Znalazłem piękną polanę pośród górek, rozbiłem namiot, wypiłem winko i poszedłem grzecznie spać. Rano coś mnie obudziło, jakieś dziwne dźwięki, coś prawie stratowało mój namiot. Popatrzyłem na zegarek była 5:17. Gaz pieprzowy w pogotowiu. Otwieram namiot i co widzę?... Kozy... kozy, który wyszły na pastwisko :| o 5 !!! Jakby nie mogły poczekać do 7 żebym się wyspał.

Wstałem, zlożyłem namiot, poszedłem ostatni raz na plaże i o 7:30 odjechałem autobusem. W Salonikach zameldowałem się przed 11. Posiedziałem na wifi i podeszła do mnie Policja. Po krótkiej rozmowie (kocham grecki akcent) wzięli paszport, zapytali co tu robię, dokąd zmierzam i dlaczego Chelsea odpadła z PSG. Odbyliśmy miłą pogawędkę, powiedzieli jak dojechać na główny dworzec, ale ich nie słuchałem bo przecież dojdę z buta. Nooo i ruszyłem. Do pokonania miałem 9.6km więc zajebiście Krzysiu. Spaceruj sobie, spaceruj. 27 stopni, plecak na plecy i zapierdzielamy. Tyle dobrze, że droga była ciągle prosta, wypchana kawiarniami, sklepami i uwaga HIT !! Stacja benzynowa w bloku.. tego jeszcze nigdzie nie grali

Po 4 godzinach marszu i kilku postojach udało mi się dotrzeć tam gdzie chciałem. Usiadłem zrelaksowany, napiłem się wody. Po drodze obczaiłem gdzie jest Carrefour, których tutaj nasikali jak Żabek. Szykowałem się do jedzenia, gdy postanowiłem, że dla pewności zapytam czy to tutaj. Dostojnym krokiem podchodzę do Pana i dowiaduję się, że stąd jeżdżą tylko miejskie i muszę iść na dworzec pozamiejski. To kulturalnie mówię, że dopiero przyszedłem stamtąd. Usłyszałem, że mają 3 dworce, a ja narazie zwiedziłem dwa. Fuck off Grecjaaa. Wsiadłem w autobus i wreszcie dojechałem, jestem na właściwym dworcu. Poszedłem zjeść na uboczu obiadokolacje by nie smrodzić ludziom i grupa Greków z auta zwyzywała mnie od Rumunów. Wkurzony, z pasztetem w dłoni odpowiedziałem, że jestem z Polski bijacz i wróciłem do Dania dnia. Posiedziałem kilka godzin czytając książkę, potem udało mi się obejrzeć mecz LM. Zażenowany poziomem z jakim Bayern dał sobie strzelić 3 bramki wróciłem na krzesełko by pójść spać. Nagle przyszedł Pan i powiedział że zamykają więc wyszedłem na zewnątrz. Miałem kilka opcji do spania. Jedna z nich był hotelik

Jednak wolałem spać pod dworcem :D Wyciągnąłem śpiwór, obwinąłem wokół korpusu i poszedłem spać jak gdyby nigdy nic. O świcie ruszyłem po ostatnie zakupy do Lidla, zjadłem śniadanie (teraz już usłyszałem Smacznego) i o 15 odjechałem do Igoumenitsi. Zameldowałem się tam po 19, poszedłem do portu, a następnie znalazłem idealne miejsce na sen. Wreszcie wyspany ruszyłem wzdłuż miasta odszukać plażę, ku mojemu zdziwieniu jej kurde nie ma. Miasto portowe, same jachty, kutry, statki. Bajlando. Posiedziałem w parku. Poczytałem książkę. Temperatura rozsadzała czaszkę bo było 31 stopni.
Po kilku godzinach uciekłem ze słońca i poszedłem na oddalony od 5km Camping. Tylko i wyłącznie dlatego, że mieli tam pralnie, a ja połowe rzeczy urąbanych. Noo i drugim powodem był prysznic. Najwyższa pora się odświeżyć i ogolić. Zjadłem kolację, pozamawiałem kilka rzeczy przez neta i poszedłem spać. O świcie pranie już wyschło, więc mogłem zacząć zbierać się do drogi. Ruszyłem przed siebie by na 14 zameldować się pod portem oczekując na Paulinę, która płynęła do mnie z Korfu. Nareszcie. 6 nocy samemu to już idzie dostać niezłego pierdolca. Zjadłem kebsa, wypiłem latte i doczekałem się. Po przywitaniu czym prędzej ruszyliśmy na wylotówkę by wydostać się z tej nudnej już Grecji. Zaoferowano nam podwozke za 30euro. Pazerni Grecy kij wam w oko. Złapaliśmy stopa, aż na 300metrów. Gościu miał się stawić za 5min żeby zawieść nas dalej, ale nie pojawił się więc poszliśmy pieszo. Złapaliśmy auto do Albanii. Przeszliśmy pieszo kilka kroków i zabrało nas kolejne. Następnie jechała Policja, która nam pomachała i pojechała dalej. W Polsce już by było legitymowanie i mandacik 100zl za utrudnianie ruchu :D Kolejne auto i kolejne zatrzymuje się wioząc nas do celu podróży. Kocham Albanie. Na 3 auta (w tym policja) wzięły nas dwa. Dojechaliśmy na miejsce. Zrobiliśmy zakupy i poszliśmy zjeść regionalne przysmaki, a następnie spać by jutro ruszyć dalej. Póki co ni widu ni słychu o Gangu Albanii :/ Pozdrawiam gorąco z miejscowości Ksamil ;)

Komentarze

Popularne posty